- Ej, maluchu złaź ze mnie. - zaśmiała się mówiąc
Z trudem zdjęła z siebie 4-ero latka i posadziła go obok niej na łóżku, po chwili usłyszała kaszlnięcię. Skierowała swój wzrok na lewą część pokoju gdzie siedział na fotelu uśmiechnięty Mario. Początkowo myślałm, że to sen, ale szybko przetarła zaspane oczy i tylko utwierdziła się w fakcie, że to siedzący na jej fotelu Mario.
- A Ty co tu robisz? - zapytała zaciekawiona spoglądając na niego
- "A Ty co tu robisz?". - chłopak zaczął się przedrzeźniać - Jak chcesz to mogę iść. - zaproponował i wstał
- Oczywiście. - przytaknęła mu - Ale do mnie. - szybko dodała szeroko się do niego uśmiechając
19-latek odwzajemnił uśmiech i podszedł w kierunku dziewczyny. Lekko się uniosła z łóżka i przyciągnęła do siebie za koszulkę Niemca, po czym złożyła na jego ustach soczysty pocałunek. W tym samym czasie mały Peszko zasłonił z "przerażenia" oczka swoimi rączkami, a do pokoju wszedł Rafał. Kiedy usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi było już za późno i 43-latek zobaczył zakochanych kiedy się całowali, jednak szybko Mario się ode niej odsunął.
- Przepraszam. - Rafał zaczął lekko speszony - Natalia jeśli możesz to zejdź na śniadanie, bo na Ciebie czekamy. - popatrzył na szatynkę jakby był zazdrosny - Mario również się przyłącz. - posłał w jego kierunku delikatny uśmieszek
- Tak, jasne. Tylko się ubiorę. - odrzekła optymistycznie, ale lekko nie zadowolona - Rafał czekaj. - zawołała do niego kiedy już chciał wychodzić - Mario weź Antka i zejdźcie na dół.
Młody niemiec tylko się uśmiechnął, wziął na ręce małego chłopczyka i wyszedł z pokoju, po czym udał się na dół.
- Zamknij drzwi, please. - powiedziała do ojczyma
Rzeźniczak zamknął drzwi i popatrzył na córkę.
- A teraz tu usiądź. - wskazała na miejsce obok niej
Mężczyzna wyglądał trochę na speszonego, ale usiadł obok i popatrzył przez chwilę w oczy dziewczyny. Chcąc nie chcąc przytuliła się przez chwilę do niego, po czym trochę odsunęła i popatrzyła na niego.
- Oboje wiemy co się wydarzyło, ale oboje powinniśmy o tym zapomnieć. - zaczęła poważny temat - Ty masz Edytę, ja jestem z Mario i nie chcę tego popsuć, zwłaszcza tego co łączy mnie i Mario. Było minęło, tak? Zresztą jesteś moim ojcem i nieważne, że nie biologicznym, ale ojcem. - popatrzyła mu w oczy
- Natalia... - zaczął długo - To co się stało, to było, ale to było przynajmniej dla mnie coś magicznego. - drugą część zdania mówił zdecydowanie ciszej - Ale wiem, że to był pierwszy i ostatni raz. Ostatnimi czasy trochę nasz kontakt się polepszył i chcę by ta droga się utrzymała. - uśmiechnął się szeroko
- Będzie okey, jeśli nie będzie wybryków. - z umiarkowaną siłą klapnęła go po kolanie
- Ej. - zrobił "złą" minę, a po chwili się cicho zaśmiał
- Dobra, idź na dół, a ja się ubiorę. - popatrzyła na mężczyznę cicho się chichocząc
Rafał wstał, pochylił się nad nią i ucałował w główkę dodając:
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - odrzekła i lekko poklepała go po niższej partii pleców
Mężczyzny chwilę później już w pokoju nie było. Wstała i zaczęła przeglądać ciuchy, założyła jasne jeansy i zieloną dłuższą bluzkę. Poprawiła łóżku i kiedy poprawiała poduszkę zauważyła bilet lotniczy, a dokładnie do Włoch, a małym drukiem było napisane "Ancona". Na odwrocie zobaczyła nieudolny podpis Mario i dopisek "Erik & Jenny". Jedynie lekko się uśmiechnęła i schowała papierek do biurka. Zeszła na dół i dołączyła do siedzących przy stole osób. Zajęła miejsce obok Sławka, a naprzeciwko 19-letniego Niemca, który zawzięcie dyskutował o czymś z Kubą. Chwilę po jej przybyciu zaczęli jeść, no może z małym wyjątkiem jakim był Mario, który musiał zjeść w domu i teraz nie miał wielkiej ochoty. By nie wywoływać niepotrzebnych kontrowersji nie zamierzała nawet przy wszystkich zaczynać tematu biletu od Mario. W trakcie rodzinnego posiłku poczuła wibrację w telefonie oznaczającą sms'a. Nie mogła się powstrzymać i wyciągnęła komórkę z kieszeni aby odczytać zawartość nowej wiadomości.
"Ej Brzydula! Pamiętaj, że za pół godziny mamy paczki odebrać :)"
- Natalia, proszę nie przyjedzeniu. - oburzonym głosem uwagę zaczęła zwracać Edyta
- Już, tylko przeczytałam sms'a. - z wyrzutem odrzekła i schowała komórkę do kieszonki - A tak w ogóle to My już musimy się zbierać. - popatrzyła na Mario przy czym dopiła swoją herbatę
- Tak, faktycznie. Późno już się zrobiło. - 19-latek przyznał mi rację
Oboje powoli zaczęli wstawać od stołu, gdy nagle po domu rozbrzmiał się głośny dźwięk dzwonka i głośne walenie do drzwi. Wszyscy byli trochę przerażeni to są sytuacją.
- Ja otworzę. - szybko powiedziała nastolatka i czym prędzej poszła w stronę drzwi
Będąc już pod drzwiami, szybko je otworzyła. Oczom Polki ukazała się zdenerwowana i zapłakana postać Lary.
- Lara co się stało? Czego płaczesz?
Wpuściła dziewczynę do środka i zaczęła mówić z troską i zainteresowaniem w głosie.
- Marco... On... - 17-latka mówiła połykając łzy - Miał wypadek... Zabrało go... pogotowie... - dziewczyna z płaczu prawie dławiła się swoimi łzami
Do przedpokoju wszedł Mario i stanął obok ukochanej.
- Co się stało? - zapytał zainteresowany Niemiec
- Marco miał wypadek. - powiedziała udając, że nie wywołuje to w niej takich emocji jak w Larze - Lara, spokojnie, będzie wszystko okey. - przytuliła ją do siebie - Marco z tego wyjdzie. - dłonią delikatnie otarła jej łzy z twarzy
Mario słysząc o wypadku Marco złapał się za głowę z niedowierzania.
- Ej, nie ma co tu stać. Natalia ubieraj się, jedziemy do niego. - pośpiesznie i bez żadnych skrupułów powiedział szatyn
Sama była przerażona tą wiadomością i chyba jeszcze bardziej niż Lara. Chwilę po słowach chłopaka zaczęła się ubierać. Kiedy skończyła zakładać buty poszła do jadalni i poinformowałam wszystkich, że nie wiem kiedy wróci, bo jadzie z Mario i Larą do szpitala gdzie leży Marco. Ta informacja poruszyła również rodziców nastolatki, Kubę i nawet Sławka z Ewą. Po zakomunikowaniu poszła po kurtkę i nawet jej nie zakładając wyszła na dwór gdzie już w samochodzie czekali na nią Mario i Lara. Wsiadła do pojazdu i dosłownie kilka sekund potem ruszyli spod domu do szpitala w centrum miasta. Wbiegli do budynku i szybko zapytali się w recepcji o Marco Reus'a. Pielęgniarka, która przechodziła właśnie obok usłyszała pytanie i widząc zdenerwowanie i zdeterminowanie młodzieńców zaczepiła ich i nie pytając nawet czy są z rodziny skierowała przyjaciół na 2 piętro do sali nr. 81. Szybko podziękowali jej za pomoc i pośpiesznym krokiem poszli do windy, która zmierzała na wyższe piętra. Kiedy winda zatrzymała się na drugim piętrze wyszli z niej i kierowali się korytarzem prosto rozglądając po numerach sal i szukając "81". Dla Natalii droga do sali Marco wydłużała się z każdymi ominiętymi drzwiami, tym bardziej, że wydawało jej się, że ten korytarz jest pusty i szary, a ona sama nim biegnie w poszukiwaniu 25-latka. W pewnym momencie ujrzeli na jednych z drzwi nr. 81 gdzie weszli. Mężczyzna był po podłączany do różnych kabelków i ciągle coś wydawało strasznie piskliwy dźwięk. Stanęła przy oparciu od strony nóg jego łóżka. Nie mogła uwierzyć, że Marco w tej chwili walczy o życie, że jemu coś takiego się przydarzyło. Swoimi dłońmi zakryła twarz po której spływały łzy. Lara usiadła na krześle obok łóżka i chwyciła 25-latka za lewą dłoń. Powoli podszedł do Polki Mario, który lekko złapał ją za ramiona.
- Kotek, nic mu nie będzie. - chłopak cicho zapewnił przy czym pocałował ją w ramię
- Nie powinno go tu być. - cicho wymamrotała ocierając łzy
W kieszonce spodni poczuła wibrację, wyjęła komórkę i sprawdziła kto to. Jak się okazało był to zniecierpliwiony Erik.
- Mario jedź z Larą po odbiór paczek, a ja tu zostanę. - odwróciła głowę w kierunku dorosłego chłopaka - Potem ja bym do was doszła, jakbyście jechali do dzieciaków. - powiedziała patrząc mu w tęczówki
- Dobrze, a i dziś wylatujemy. - oznajmił lekko się uśmiechając
Na jego ostatnie słowa zrobiła wielką minę, kiedy patrzyła na Mario.
- Lara jedź z Mario, ja z nim zostanę. - powiedziała podchodząc do dziewczyny
W tym samym czasie stan Marco zaczął się pogarszać, a do sali wbiegł lekarz i zaapelował do nich by wyszli. Jak kazał tak zrobili, stanęli przy oknie od sali i coraz bardziej denerwowani patrzyli co się dzieje.
- Dobrze, ale proszę jak coś będzie się działo to dzwoń, pisz. Nie zwlekaj z tym, błagam. - poddenerwowana 17-latka zaczęła wyliczać
- Lara spokojnie, jak coś się będzie działo to Cię poinformuję, teraz lekarze chyba już zaczęli opanowywać sytuację. - złapała ją lekko za barki i popatrzyła w oczy - Tak? Tak, a teraz jedź z Mario. - delikatnie i w tej sytuacji ciężko uniosła kącik ust ku górze
Siostra Marco kiwnęła głową, po czym zabrał ją Mario i poszli do windy. Pola stała przed salą Reus'a jeszcze z ok. 10minut, po czym lekarz pozwolił jej wejść do środka. Jednak nie mogła przemęczać 25-latka rozmową, gdyż właśnie lekarze uregulowali jego rytm serca, więc usiadłam obok niego i niepewnie chwyciła jego dłoń w swoje, pochyliła się i ją czule ucałowała.
- Będzie dobrze, wiem, że pan stąd szybko wyjdzie. - cicho wyszeptała patrząc na niego i trzymając jego dłoń
[...w tym samym czasie...]
Do kościelnej zachrystii wszedł Mario z Larą, w środku już byli m.in. Erik, Jenny, Mo i Alex. Wszystkim od razu podejrzane się zrobiło, że Goetze przyjechał z siostrą Reus'a - która już doszła do siebie - a bez Natalii.
- A gdzie Natalię zostawiłeś?! - pierwszy głos zabrał Durm
- Nie Twój interes. - odparsknął 19-latek lekko kiwając głową na Larę
Wszyscy zrozumieli, że coś jest nie tak, ale nie chcieli zaczynać tematu przy 17-latce. Po chwili do zachrystii wszedł ksiądz proboszcz i wszyscy szybko złapali za pudełka z podarunkami, bo wiedzieli, że proboszcz jest z lekka wredny i lepiej mu się nie narażać.
- Szczęść Boże. - "młodzież" powiedziała nierówno
- Szczęść Boże, Szczęść Boże. - odpowiedział duszpasterz
- To my to zabierzemy i będziemy jechać. - najodważniejszy okazał się Moritz i się odezwał
- Dobrze, tylko niczego przy okazji nie po zabierajcie. - pogroził kapłan żartobliwie
- Proszę księdza, My byśmy mogli coś zabrać? - zapytała z niedowierzaniem Jenny
W zachrystii wybuchła fala śmiechu, wraz z udziałem księdza.
- Właśnie was bym się najbardziej obawiał. - proboszcz się cicho zaśmiał
W tym samym czasie uczniowie miejscowego technikum zaczęli wychodzić z budynku i po kolei mówić "Szczęść Boże". Wszystkie paczki zapakowali do auta Goetze, po czym wsiedli do auta i odjechali spod kościoła. Siedzący z tyłu przy drzwiach Erik wyjął telefon i po kryjomu napisał wiadomość do Natalii:
"Ej, co się stało? Zaczynam się martwić..."
Po wysłaniu sms'a schował telefon do kieszonki i włączył się do rozmowy, którą prowadziła reszta. Jedyną wyciszoną osobą była Lara, która siedziała wpatrzona w okno. W ciągłej rozmowie szóstki znajomych szybko minęła droga z kościoła do szpitala dziecięcego. Na parkingu pod budynkiem czekała już na nich brązowo włosa 17-letnia Jędrzejczak. Stała pod Szpitalem Dziecięcym i wyglądała nadjeżdżającego samochodu Mario, po kilku minutach przyjechali. Spokojnie podszedła do pojazdu, a kiedy wysiedli Moritz, Jenny, Alex i Erik kolejno się z nimi przywitała. Na szyi Erika zauważyłam naszyjnik, który otrzymał od niej minionej nocy. Na sam ten widok mimowolnie się uśmiechnęła, ale szybko postanowiłam "schować" swój uśmiech za poważną miną. Goetze otworzył bagażnik i pomogła z wypakowywaniem ładnie zapakowanych paczek z prezentami. Rzecz jasna to chłopaki wzięli najwięcej, bo one dziewczyny nie mogą tyle dźwigać. Nagle z pola widzenia szatynki zniknął Mario i Lara co ją zaniepokoiło, ale już po chwili dostałam sms'a, który ją uspokoił:
"Skarbie nie złość się, Lara chciała żebym ją odwiózł do domu. Wiesz jaka jest sytuacja, nie potrafiłem jej odmówić. Jeśli mi pozwolisz to Ci to wynagrodzę dziś o 14:00 w Thier Galerie. Pamiętaj, że Cię kocham :*"
Po przeczytaniu wiadomości szeroko się uśmiechnęła do ekranu telefonu i ta złość, że go nie ma zniknęła.
- A gdzie Twój man zniknął? - zapytała zaciekawiona Alex
- Odwiózł do domu Larę. - odrzekła ze stoickim spokojem
- Larę... - z lekkim pesymistwem w głosie wypowiedziała się Jenny
- O co Ci chodzi? - zapytała patrząc na nią
- Wiesz, mój brat świetnie zna się z Mario, a ten często u nas przebywa i razem chodzą na imprezy, dlatego mogę powiedzieć, że choć pięknie razem wyglądacie to jednak Goetze nie jest typem wiernego księcia. - młoda Draxler powiedziała co o tym wszystkim sądzi, a Alex tylko jej przytaknęła
- Jenny, proszę Cię. Mario mnie kocha, a zresztą sama wiesz w końcu dziś lecimy do Włoch, a gdyby nie był wierny to zapewne wolałby polecieć tam sam. - wszystko zaczęła jej tłumaczyć
- Nat, ma kasę i to dużo kasy, więc mu jej nie szkoda zresztą, Twoi starzy nie są gorsi. - tym razem głos zabrała Alex - I serio powinnaś na niego uważać.
W tym samym czasie weszli w piątkę do budynku szpitala i udali się do jednej z sali gdzie znajduje się choinka i gdzie mieli złożyć zapakowane prezenty.
[...w tym samym czasie...]
Goetze odwiózł 17-letnią Reus do domu, jeszcze przed wyjściem z auta dziewczyna rozpoczęła być może niewygodny temat dla chłopaka.
- Mario co to było u Natalii w domu? - wzrok skierowała na 19-latka
- Mówiłem Ci, że mój ojciec jest wspólnikiem jej ojca i poprosił mnie żebym się trochę do niej zbliżył, bo chce wykupić jakąś tam większą część udziałów w firmie komentatorskiej Rzeźniczaka. - młodzieniec patrzył dziewczynie w oczy - A jeśli się uda to będę miał więcej kasy i będziemy mogli gdzieś wyjechać razem, np. Miami, Dubaj. Ojciec wykupi udziały i nie będę się z nią zadawał.
- A jak wytłumaczysz ten pocałunek w szpitalu? - dziewczyna zaczęła drążyć temat
- To część planu, muszę być troskliwy, czuły i delikatny wobec niej. - chłopak przez chwilę "pomasował" dłonią policzek nastolatki - Wiesz, że kocham tylko Ciebie. Przepraszam, że teraz nie mogę Cię publicznie całować i okazywać Ci czułości, ale to się wkrótce zmieni. Obiecuję. - Niemiec przysunął się do dziewczyny i namiętnie ją pocałował w usta
- Chodź do mnie, mam wolną chatę. Przecież wiesz, że starsi siedzą w Stanach, a... a Marco jest w szpitalu, więc nie przyjedzie, a sprzątaczka ma wolne. - dziewczyna położyła dłoń na udzie chłopaka i zaczęła je masować - Nie prędko się taka okazja powtórzy.
Chłopak popatrzył na dziewczynę i otworzył drzwi by wyjść.
- No może masz rację, mam czas do 14:00, więc się lepiej pośpieszmy. - posłał w jej kierunku uwodzicielski uśmiech
Oboje wyszli z auta i udali się do domu dziewczyny, a następnie do jej pokoju...
[...lotnisko/wieczór...]
- Kur.. - Mario prawie się wydarł
- Co jest? - zapytał Erik z odsuwając się trochę od kumpla
- Ty, ja i Jenny mamy bilety w pierwszym przedziale, głupia recepcjonistka dała mi jeden bilet w drugim i akurat ten dałem Natalii. - zaczął się tłumaczyć
- Skąd wiesz, może to jakaś pomyłka.
- To nie żadna pomyłka, ojciec mi przysłał wiadomość.
- Dobra cicho, bo dziewczyny idą.
Właśnie wracała z Jenny z toalety, bo już za chwilę mieli samolot do Włoch gdzie spędzą najbliższe dni, a w tym sylwester. Widząc minę Mario wiedziała, że coś się stało. Chłopak do niej podszedł i mocno ją przytulił.
- Przepraszam Cię skarbie, to nie moja wina. - Goetze zaczął się tłumaczyć
- Ej co się stało? - popatrzyła na niego zaniepokojona
- Nasza trójka ma bilety do pierwszego przedziału, a Ty masz do drugiego. - zrobił smutną minę - Przepraszam, jeśli chcesz to możemy się zamienić.
- Kocie nic się nie stało, faktycznie wolałabym być z Tobą, znaczy z wami, ale jak mus to mus. - cmoknęła go w usta
- Ej, dobra chodźcie, bo jak tak dalej pójdzie to w ogóle nie polecimy. - oznajmiła Jenny biorąc swoje walizki
Każdy wziął co jego i udali się na odprawę, a potem do samolotu. Tuż przed wejściem do swojego przedziału dziewczyna namiętnie pocałowała Mario na "pożegnanie". Po czym wszedła do swojego przedziału i zajęła swoje miejsce w samolocie. Siedziała przy samym oknie i mogła się tylko cieszyć, że nie mam lęku wysokości. Koło niej siedzi jakaś starsza pani i jakoś zraża ją do życia. Kilka minut po starcie już nie mogła wytrzymać i poszła do toalety, miała szczęście, że ta była wolna. Po całym "zabiegu" jaki odbyła chciałam obmyć ręce, więc zrobiła krok ku umywalce. Nacisknęła przycisk by "odkręcić" wodę, ale się nie udało. Zdecydowała się poprosić kogoś o pomoc. Otworzyła drzwi od toalety i spostrzegła na chłopaka, który czekał aż wyjdzie.
- Ej Ty. - lekko szturchnęła nieznajomego, który był oparty o ścianę - Możesz mi pomóc?
Ciemnowłosy mężczyzna szyderczo się uśmiechnął.
- Z umywalką.
Chłopak wszedł do środka toalety i stanął koło niej, pech chciał, że jakiś mężczyzna uderzył w drzwi, a te się zatrzasnęły i nawet po próbach chłopaka nie udało się ich od środka otworzyć.
- To chyba jesteśmy tu uwiezieni... - zaczął nieco rozbawiony
- Nie wyobrażaj sobie. - zrobiła zły grymas na twarzy
- Ochłoń, jestem Facundo*, ale mów mi Facu. - podał dłoń prowokująco się uśmiechając
- Natalia. - uścisnęła jego dłoń również odpowiadając uśmiechem - No tak, nie ma to jak poznać się w samolotowej toalecie. - po jej słowach oboje się zaśmialiś - Ale czekaj, zaraz nas uratują. - zapewniła i wysłała sms'a do Jenny mając nadzieję, że dojdzie:
"Ratuj! Jestem w toalecie z jakimś chłopakiem! Chodź tu i ją otwórz, bo się zatrzasnęła!"
- Już chcesz mi uciec? - zaśmiał się - Polka, prawda?
- Aaa, okey. Polka, Polka, a skąd wiesz?
- Bo tylko Polki są tak ładne. - posłał w kierunku nastolatki zabójcze spojrzenie
- Ale Ty nie jesteś Polakiem, bo Facundo to nie jest Polskie imię.
- Jestem Argentyńczykiem, ale gram i mieszkam w Polsce. Jednak pierwszy raz widzę taki cud natury. - zapewnił swoim ciepłym głosem
Kiedy chciała już rzucić mu ripostę uratowała go Jenny, która otworzyła od zewnętrznej strony toaletę.
- Wreszcie. - powiedziała uradowana
Wyszła z WC, a Jenny tylko z zachwytem popatrzyła na obcokrajowca, a on zamknął drzwi od łazienki i zaczął robić potrzeby fizjologiczne. Polka szybko odeszła z tamtego miejsca, ale gdy miała już siadać zatrzymała ją koleżanka chwytając za rękę.
- Ej, mogłaś powiedzieć, że z takim ciachem Cię zamknęli to bym Ci nie otwierała. - zaśmiała się mówiąc
- Jen, ja mam Mario. - odrzekła szybko
- Wiesz co, ale taki mały romansik i to jeszcze z... kim, że on jest z pochodzenia? - zapytała z ciekawością w głosie i uważnie wyczekuje odpowiedzi
- Argentyńczykiem... - już z brakiem sił do przyjaciółki odpowiedziała
- Na mały romans z Argentyńczykiem to mogłabyś sobie pozwolić, bo Mario wcale nie pozostaje taki wierny. - Niemka skłamała z wiernością Goetze, której niby nie zachowuje w samolocie
- Daj już spokój. - pokręciła głową
- Nie to nie, ja Ci tylko dobrze radzę.
17-letnia Draxler poszła do siebie po wypowiedzeniu ostatnich słów. Rzeźniczak usiadła na swoim miejscu i zauważyła, że obok niej nie ma rzeczy starszej kobiety ani jej. Trochę się zaniepokoiła, bo na siedzeniu, na którym wcześniej siedziała staruszka leżały jakieś słuchawki. Po chwili zauważyła zbliżającego się w jej stronę Argentyńczyka, a potem siadającego na miejscu starszej kobiety.
- Co tu robisz? - zapytała zdziwiona
- Ja? Ja tu siedzę, nie widać? - odpowiedział szczerząc się w kierunku szatynki - A już wiem, tamtą babcie zabrali do jakiegoś tam przedziału innego, a mnie przysłali tutaj.
Ciężko westchnęłm słysząc słowa chłopaka, ale zdecydowała, że nie będzie mu robić wyrzutów. I jednak lepiej żeby on siedział obok niej, bo będzie miała się na kogo popatrzeć przez czas lotu. Oparła głowę o oparcie i przymknęła na chwilę powieki.
- Włochy? - zapytała kierując swój wzrok na cudzoziemca
- Ancona. - chłopak szybko odrzekł spoglądając kątem oka na mnie
- Żartujesz? Ja też. - zaskoczona jego odpowiedzią energetycznie przekręciła się w jego stronę
- Nie, lecę na urlop, w końcu kiedyś trzeba odpoczywać. - swoją prawą ręką zaczesał swoje gęste, ciemne włosy do tyłu - Tylko z koleżanką?
- Nie, jeszcze z kolegą i... - już chciała powiedzieć z chłopakiem, ale przypomniała sobie słowa Jenny "[...] Mario wcale nie pozostaje taki wierny" i zmieniła zdanie - I z jeszcze jednym kolegą, a Ty?
- Ja sam, samotny jak rybak, który poszukuje w oceanie swojej złotej rybki. - kiedy mówił "[...] swojej złotej rybki" swój wzrok skierował na nią i się arogancko uśmiechnął
- To może się przypadkiem, w jakimś klubie we Włoszech spotkamy. - zaśmiała się odgarniając swoje włosy, które zasłaniały jej twarz
- Może, może, wszystko jest możliwe. - zapewnił i się niewinnie uśmiechnął
[...] Po kilku godzinach lotu i dotarciu do Ancony, a tam do domu Mario była zmęczona jak nigdy. Jednak w jej głowie wciąż był Marco i to co się z nim teraz dzieje, ale również Facu i jego nieziemsko boski uśmiech. Postanowiła nic nie jeść, a tylko wziąć szybki, gorący prysznic i położyć się spać w ciepłym łóżku, a jak się potem okazało w dużej sypialni, ciepłym łóżku i obok kochanego Mario. W środku nocy obudził ją dźwięk sms'a, którego dostał Mario, ale, że on się nie obudził postanowiła sprawdzić kto ją obudził o 3:37 w nocy. Ostrożnie się podniosła i chwyciła smartfona chłopaka, odblokowała komórkę i nacisnęła "Wyświetl".
"Tygrysie, przepraszam, że budzę, ale brakuje mi Ciebie. Dzisiejsze popołudnie było nie do zapomnienia, chętnie to z Tobą jak najszybciej powtórzę. Mrrau :**"
Nadawcą wiadomości była Lara, ta sama, która jeszcze dziś rano była u niej w domu i ryczała, bo jej brat miał wypadek. Przypomniała sobie wyznanie Mario, które jej dziś napisał "Pamiętaj, że Cię kocham :*".
- Ja Ci dam kocham Cię! - ze wściekłością cicho powiedziała
Odłożyła jego telefon, odwróciła się do niego plecami, ściągnęła z niego kołdrę i poszła spać, a w jej głowie już knuł się się plan zemsty.
--------------------------------
Ja szczerze mówiąc nie jestem za bardzo zadowolona i niewiem czy jest sens pisania :(
Choć trochę liczę, że się nie zawiedliście :>
Jednak liczę, że się wam spodoba i nie będziecie zawiedzeni :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Następny rozdział = 5 komentarzy ;)
Super :*
OdpowiedzUsuńCudooo *.* Ojej Facu <3 Co za dupek z tego Mario -.- Juz jestem ciekawa jak się na nim odegra :D Mam nadzieje ze z Marco bd wszystko dobrze :* :3 Czekam z niecierpliwością na next ❤❤ Weny <3 :*
OdpowiedzUsuńConte <3 Jaki debil z tego Mario :( Coś czuje, że w tym jej planie główną role odegra właśnie Facu *.* Czekam na nexta
OdpowiedzUsuńNajlepszy💕 nie mogę się doczekać następnego pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny *.* i zapraszam do siebie ;*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny *.* i zapraszam do siebie ;*
OdpowiedzUsuń