niedziela, 31 stycznia 2016

Rozdział VIII

Jak zawsze rano smacznie spała wtulona w poduszkę i w kołderkę. Jednak tym razem z krainy Morfeusza wyrwało ją i to "brutalnie" podskakiwanie siedzącego na jej biodrach Antka. Chłopiec był już ubrany w t-shirt z Batmanem i na to nałożoną niebiesko-biało-czarną koszulę w kratę, na jego nóżkach znajdują się ciemno niebieskie jeansy i czarne skarpetki.
- Ej, maluchu złaź ze mnie. - zaśmiała się mówiąc
Z trudem zdjęła z siebie 4-ero latka i posadziła go obok niej na łóżku, po chwili usłyszała kaszlnięcię. Skierowała swój wzrok na lewą część pokoju gdzie siedział na fotelu uśmiechnięty Mario. Początkowo myślałm, że to sen, ale szybko przetarła zaspane oczy i tylko utwierdziła się w fakcie, że to siedzący na jej fotelu Mario.
- A Ty co tu robisz? - zapytała zaciekawiona spoglądając na niego
- "A Ty co tu robisz?". - chłopak zaczął się przedrzeźniać - Jak chcesz to mogę iść. - zaproponował i wstał
- Oczywiście. - przytaknęła mu - Ale do mnie. - szybko dodała szeroko się do niego uśmiechając
19-latek odwzajemnił uśmiech i podszedł w kierunku dziewczyny. Lekko się uniosła z łóżka i przyciągnęła do siebie za koszulkę Niemca, po czym złożyła na jego ustach soczysty pocałunek. W tym samym czasie mały Peszko zasłonił z "przerażenia" oczka swoimi rączkami, a do pokoju wszedł Rafał. Kiedy usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi było już za późno i 43-latek zobaczył zakochanych kiedy się całowali, jednak szybko Mario się ode niej odsunął.
- Przepraszam. - Rafał zaczął lekko speszony - Natalia jeśli możesz to zejdź na śniadanie, bo na Ciebie czekamy. - popatrzył na szatynkę jakby był zazdrosny - Mario również się przyłącz. - posłał w jego kierunku delikatny uśmieszek
- Tak, jasne. Tylko się ubiorę. - odrzekła optymistycznie, ale lekko nie zadowolona - Rafał czekaj. - zawołała do niego kiedy już chciał wychodzić - Mario weź Antka i zejdźcie na dół.
Młody niemiec tylko się uśmiechnął, wziął na ręce małego chłopczyka i wyszedł z pokoju, po czym udał się na dół.
- Zamknij drzwi, please. - powiedziała do ojczyma
Rzeźniczak zamknął drzwi i popatrzył na córkę.
- A teraz tu usiądź. - wskazała na miejsce obok niej
Mężczyzna wyglądał trochę na speszonego, ale usiadł obok i popatrzył przez chwilę w oczy dziewczyny. Chcąc nie chcąc przytuliła się przez chwilę do niego, po czym trochę odsunęła i popatrzyła na niego.
- Oboje wiemy co się wydarzyło, ale oboje powinniśmy o tym zapomnieć. - zaczęła poważny temat - Ty masz Edytę, ja jestem z Mario i nie chcę tego popsuć, zwłaszcza tego co łączy mnie i Mario. Było minęło, tak? Zresztą jesteś moim ojcem i nieważne, że nie biologicznym, ale ojcem. - popatrzyła mu w oczy
- Natalia... - zaczął długo - To co się stało, to było, ale to było przynajmniej dla mnie coś magicznego. - drugą część zdania mówił zdecydowanie ciszej - Ale wiem, że to był pierwszy i ostatni raz. Ostatnimi czasy trochę nasz kontakt się polepszył i chcę by ta droga się utrzymała. - uśmiechnął się szeroko
- Będzie okey, jeśli nie będzie wybryków. - z umiarkowaną siłą klapnęła go po kolanie
- Ej. - zrobił "złą" minę, a po chwili się cicho zaśmiał
- Dobra, idź na dół, a ja się ubiorę. - popatrzyła na mężczyznę cicho się chichocząc
Rafał wstał, pochylił się nad nią i ucałował w główkę dodając:
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - odrzekła i lekko poklepała go po niższej partii pleców
Mężczyzny chwilę później już w pokoju nie było. Wstała i zaczęła przeglądać ciuchy, założyła jasne jeansy i zieloną dłuższą bluzkę. Poprawiła łóżku i kiedy poprawiała poduszkę zauważyła bilet lotniczy, a dokładnie do Włoch, a małym drukiem było napisane "Ancona". Na odwrocie zobaczyła nieudolny podpis Mario i dopisek "Erik & Jenny". Jedynie lekko się uśmiechnęła i schowała papierek do biurka. Zeszła na dół i dołączyła do siedzących przy stole osób. Zajęła miejsce obok Sławka, a naprzeciwko 19-letniego Niemca, który zawzięcie dyskutował o czymś z Kubą. Chwilę po jej przybyciu zaczęli jeść, no może z małym wyjątkiem jakim był Mario, który musiał zjeść w domu i teraz nie miał wielkiej ochoty. By nie wywoływać niepotrzebnych kontrowersji nie zamierzała nawet przy wszystkich zaczynać tematu biletu od Mario. W trakcie rodzinnego posiłku poczuła wibrację w telefonie oznaczającą sms'a. Nie mogła się powstrzymać i wyciągnęła komórkę z kieszeni aby odczytać zawartość nowej wiadomości.
"Ej Brzydula! Pamiętaj, że za pół godziny mamy paczki odebrać :)"
- Natalia, proszę nie przyjedzeniu. - oburzonym głosem uwagę zaczęła zwracać Edyta
- Już, tylko przeczytałam sms'a. - z wyrzutem odrzekła i schowała komórkę do kieszonki - A tak w ogóle to My już musimy się zbierać. - popatrzyła na Mario przy czym dopiła swoją herbatę
- Tak, faktycznie. Późno już się zrobiło. - 19-latek przyznał mi rację
Oboje powoli zaczęli wstawać od stołu, gdy nagle po domu rozbrzmiał się głośny dźwięk dzwonka i głośne walenie do drzwi. Wszyscy byli trochę przerażeni to są sytuacją.
- Ja otworzę. - szybko powiedziała nastolatka i czym prędzej poszła w stronę drzwi
Będąc już pod drzwiami, szybko je otworzyła. Oczom Polki ukazała się zdenerwowana i zapłakana postać Lary.
- Lara co się stało? Czego płaczesz?
Wpuściła dziewczynę do środka i zaczęła mówić z troską i zainteresowaniem w głosie.
- Marco... On... - 17-latka mówiła połykając łzy - Miał wypadek... Zabrało go... pogotowie... - dziewczyna z płaczu prawie dławiła się swoimi łzami
Do przedpokoju wszedł Mario i stanął obok ukochanej.
- Co się stało? - zapytał zainteresowany Niemiec
- Marco miał wypadek. - powiedziała udając, że nie wywołuje to w niej takich emocji jak w Larze - Lara, spokojnie, będzie wszystko okey. - przytuliła ją do siebie - Marco z tego wyjdzie. - dłonią delikatnie otarła jej łzy z twarzy
Mario słysząc o wypadku Marco złapał się za głowę z niedowierzania.
- Ej, nie ma co tu stać. Natalia ubieraj się, jedziemy do niego. - pośpiesznie i bez żadnych skrupułów powiedział szatyn
Sama była przerażona tą wiadomością i chyba jeszcze bardziej niż Lara. Chwilę po słowach chłopaka zaczęła się ubierać. Kiedy skończyła zakładać buty poszła do jadalni i poinformowałam wszystkich, że nie wiem kiedy wróci, bo jadzie z Mario i Larą do szpitala gdzie leży Marco. Ta informacja poruszyła również rodziców nastolatki, Kubę i nawet Sławka z Ewą. Po zakomunikowaniu poszła po kurtkę i nawet jej nie zakładając wyszła na dwór gdzie już w samochodzie czekali na nią Mario i Lara. Wsiadła do pojazdu i dosłownie kilka sekund potem ruszyli spod domu do szpitala w centrum miasta. Wbiegli do budynku i szybko zapytali się w recepcji o Marco Reus'a. Pielęgniarka, która przechodziła właśnie obok usłyszała pytanie i widząc zdenerwowanie i zdeterminowanie młodzieńców zaczepiła ich i nie pytając nawet czy są z rodziny skierowała przyjaciół na 2 piętro do sali nr. 81. Szybko podziękowali jej za pomoc i pośpiesznym krokiem poszli do windy, która zmierzała na wyższe piętra. Kiedy winda zatrzymała się na drugim piętrze wyszli z niej i kierowali się korytarzem prosto rozglądając po numerach sal i szukając "81". Dla Natalii droga do sali Marco wydłużała się z każdymi ominiętymi drzwiami, tym bardziej, że wydawało jej się, że ten korytarz jest pusty i szary, a ona sama nim biegnie w poszukiwaniu 25-latka. W pewnym momencie ujrzeli na jednych z drzwi nr. 81 gdzie weszli. Mężczyzna był po podłączany do różnych kabelków i ciągle coś wydawało strasznie piskliwy dźwięk. Stanęła przy oparciu od strony nóg jego łóżka. Nie mogła uwierzyć, że Marco w tej chwili walczy o życie, że jemu coś takiego się przydarzyło. Swoimi dłońmi zakryła twarz po której spływały łzy. Lara usiadła na krześle obok łóżka i chwyciła 25-latka za lewą dłoń. Powoli podszedł do Polki Mario, który lekko złapał ją za ramiona.
- Kotek, nic mu nie będzie. - chłopak cicho zapewnił przy czym pocałował ją w ramię
- Nie powinno go tu być. - cicho wymamrotała ocierając łzy
W kieszonce spodni poczuła wibrację, wyjęła komórkę i sprawdziła kto to. Jak się okazało był to zniecierpliwiony Erik.
- Mario jedź z Larą po odbiór paczek, a ja tu zostanę. - odwróciła głowę w kierunku dorosłego chłopaka - Potem ja bym do was doszła, jakbyście jechali do dzieciaków. - powiedziała patrząc mu w tęczówki
- Dobrze, a i dziś wylatujemy. - oznajmił lekko się uśmiechając
Na jego ostatnie słowa zrobiła wielką minę, kiedy patrzyła na Mario.
- Lara jedź z Mario, ja z nim zostanę. - powiedziała podchodząc do dziewczyny
W tym samym czasie stan Marco zaczął się pogarszać, a do sali wbiegł lekarz i zaapelował do nich by wyszli. Jak kazał tak zrobili, stanęli przy oknie od sali i coraz bardziej denerwowani patrzyli co się dzieje.
- Dobrze, ale proszę jak coś będzie się działo to dzwoń, pisz. Nie zwlekaj z tym, błagam. - poddenerwowana 17-latka zaczęła wyliczać
- Lara spokojnie, jak coś się będzie działo to Cię poinformuję, teraz lekarze chyba już zaczęli opanowywać sytuację. - złapała ją lekko za barki i popatrzyła w oczy - Tak? Tak, a teraz jedź z Mario. - delikatnie i w tej sytuacji ciężko uniosła kącik ust ku górze
Siostra Marco kiwnęła głową, po czym zabrał ją Mario i poszli do windy. Pola stała przed salą Reus'a jeszcze z ok. 10minut, po czym lekarz pozwolił jej wejść do środka. Jednak nie mogła przemęczać 25-latka rozmową, gdyż właśnie lekarze uregulowali jego rytm serca, więc usiadłam obok niego i niepewnie chwyciła jego dłoń w swoje, pochyliła się i ją czule ucałowała.
- Będzie dobrze, wiem, że pan stąd szybko wyjdzie. - cicho wyszeptała patrząc na niego i trzymając jego dłoń

[...w tym samym czasie...]


Do kościelnej zachrystii wszedł Mario z Larą, w środku już byli m.in. Erik, Jenny, Mo i Alex. Wszystkim od razu podejrzane się zrobiło, że Goetze przyjechał z siostrą Reus'a - która już doszła do siebie - a bez Natalii.
- A gdzie Natalię zostawiłeś?! - pierwszy głos zabrał Durm
- Nie Twój interes. - odparsknął 19-latek lekko kiwając głową na Larę
Wszyscy zrozumieli, że coś jest nie tak, ale nie chcieli zaczynać tematu przy 17-latce. Po chwili do zachrystii wszedł ksiądz proboszcz i wszyscy szybko złapali za pudełka z podarunkami, bo wiedzieli, że proboszcz jest z lekka wredny i lepiej mu się nie narażać.
- Szczęść Boże. - "młodzież" powiedziała nierówno
- Szczęść Boże, Szczęść Boże. - odpowiedział duszpasterz
- To my to zabierzemy i będziemy jechać. - najodważniejszy okazał się Moritz i się odezwał
- Dobrze, tylko niczego przy okazji nie po zabierajcie. - pogroził kapłan żartobliwie
- Proszę księdza, My byśmy mogli coś zabrać? - zapytała z niedowierzaniem Jenny
W zachrystii wybuchła fala śmiechu, wraz z udziałem księdza.
- Właśnie was bym się najbardziej obawiał. - proboszcz się cicho zaśmiał
W tym samym czasie uczniowie miejscowego technikum zaczęli wychodzić z budynku i po kolei mówić "Szczęść Boże". Wszystkie paczki zapakowali do auta Goetze, po czym wsiedli do auta i odjechali spod kościoła. Siedzący z tyłu przy drzwiach Erik wyjął telefon i po kryjomu napisał wiadomość do Natalii:
"Ej, co się stało? Zaczynam się martwić..."
Po wysłaniu sms'a schował telefon do kieszonki i włączył się do rozmowy, którą prowadziła reszta. Jedyną wyciszoną osobą była Lara, która siedziała wpatrzona w okno. W ciągłej rozmowie szóstki znajomych szybko minęła droga z kościoła do szpitala dziecięcego. Na parkingu pod budynkiem czekała już na nich brązowo włosa 17-letnia Jędrzejczak. Stała pod Szpitalem Dziecięcym i wyglądała nadjeżdżającego samochodu Mario, po kilku minutach przyjechali. Spokojnie podszedła do pojazdu, a kiedy wysiedli Moritz, Jenny, Alex i Erik kolejno się z nimi przywitała. Na szyi Erika zauważyłam naszyjnik, który otrzymał od niej minionej nocy. Na sam ten widok mimowolnie się uśmiechnęła, ale szybko postanowiłam "schować" swój uśmiech za poważną miną. Goetze otworzył bagażnik i pomogła z wypakowywaniem ładnie zapakowanych paczek z prezentami. Rzecz jasna to chłopaki wzięli najwięcej, bo one dziewczyny nie mogą tyle dźwigać. Nagle z pola widzenia  szatynki zniknął Mario i Lara co ją zaniepokoiło, ale już po chwili dostałam sms'a, który ją uspokoił:
"Skarbie nie złość się, Lara chciała żebym ją odwiózł do domu. Wiesz jaka jest sytuacja, nie potrafiłem jej odmówić. Jeśli mi pozwolisz to Ci to wynagrodzę dziś o 14:00 w Thier Galerie. Pamiętaj, że Cię kocham :*"
Po przeczytaniu wiadomości szeroko się uśmiechnęła do ekranu telefonu i ta złość, że go nie ma zniknęła.
- A gdzie Twój man zniknął? - zapytała zaciekawiona Alex
- Odwiózł do domu Larę. - odrzekła ze stoickim spokojem
- Larę... - z lekkim pesymistwem w głosie wypowiedziała się Jenny
- O co Ci chodzi? - zapytała patrząc na nią
- Wiesz, mój brat świetnie zna się z Mario, a ten często u nas przebywa i razem chodzą na imprezy, dlatego mogę powiedzieć, że choć pięknie razem wyglądacie to jednak Goetze nie jest typem wiernego księcia. - młoda Draxler powiedziała co o tym wszystkim sądzi, a Alex tylko jej przytaknęła
- Jenny, proszę Cię. Mario mnie kocha, a zresztą sama wiesz w końcu dziś lecimy do Włoch, a gdyby nie był wierny to zapewne wolałby polecieć tam sam. - wszystko zaczęła jej tłumaczyć
- Nat, ma kasę i to dużo kasy, więc mu jej nie szkoda zresztą, Twoi starzy nie są gorsi. - tym razem głos zabrała Alex - I serio powinnaś na niego uważać.
W tym samym czasie weszli w piątkę do budynku szpitala i udali się do jednej z sali gdzie znajduje się choinka i gdzie mieli złożyć zapakowane prezenty.

[...w tym samym czasie...]

Goetze odwiózł 17-letnią Reus do domu, jeszcze przed wyjściem z auta dziewczyna rozpoczęła być może niewygodny temat dla chłopaka.
- Mario co to było u Natalii w domu? - wzrok skierowała na 19-latka
- Mówiłem Ci, że mój ojciec jest wspólnikiem jej ojca i poprosił mnie żebym się trochę do niej zbliżył, bo chce wykupić jakąś tam większą część udziałów w firmie komentatorskiej Rzeźniczaka. - młodzieniec patrzył dziewczynie w oczy - A jeśli się uda to będę miał więcej kasy i będziemy mogli gdzieś wyjechać razem, np. Miami, Dubaj. Ojciec wykupi udziały i nie będę się z nią zadawał.
- A jak wytłumaczysz ten pocałunek w szpitalu? - dziewczyna zaczęła drążyć temat
- To część planu, muszę być troskliwy, czuły i delikatny wobec niej. - chłopak przez chwilę "pomasował" dłonią policzek nastolatki - Wiesz, że kocham tylko Ciebie. Przepraszam, że teraz nie mogę Cię publicznie całować i okazywać Ci czułości, ale to się wkrótce zmieni. Obiecuję. - Niemiec przysunął się do dziewczyny i namiętnie ją pocałował w usta
- Chodź do mnie, mam wolną chatę. Przecież wiesz, że starsi siedzą w Stanach, a... a Marco jest w szpitalu, więc nie przyjedzie, a sprzątaczka ma wolne. - dziewczyna położyła dłoń na udzie chłopaka i zaczęła je masować - Nie prędko się taka okazja powtórzy.
Chłopak popatrzył na dziewczynę i otworzył drzwi by wyjść.
- No może masz rację, mam czas do 14:00, więc się lepiej pośpieszmy. - posłał w jej kierunku uwodzicielski uśmiech
Oboje wyszli z auta i udali się do domu dziewczyny, a następnie do jej pokoju...

[...lotnisko/wieczór...]

- Kur.. - Mario prawie się wydarł
- Co jest? - zapytał Erik z odsuwając się trochę od kumpla
- Ty, ja i Jenny mamy bilety w pierwszym przedziale, głupia recepcjonistka dała mi jeden bilet w drugim i akurat ten dałem Natalii. - zaczął się tłumaczyć
- Skąd wiesz, może to jakaś pomyłka.
- To nie żadna pomyłka, ojciec mi przysłał wiadomość.
- Dobra cicho, bo dziewczyny idą.
Właśnie wracała z Jenny z toalety, bo już za chwilę mieli samolot do Włoch gdzie spędzą najbliższe dni, a w tym sylwester. Widząc minę Mario wiedziała, że coś się stało. Chłopak do niej podszedł i mocno ją przytulił.
- Przepraszam Cię skarbie, to nie moja wina. - Goetze zaczął się tłumaczyć
- Ej co się stało? - popatrzyła na niego zaniepokojona
- Nasza trójka ma bilety do pierwszego przedziału, a Ty masz do drugiego. - zrobił smutną minę - Przepraszam, jeśli chcesz to możemy się zamienić.
- Kocie nic się nie stało, faktycznie wolałabym być z Tobą, znaczy z wami, ale jak mus to mus. - cmoknęła go w usta
- Ej, dobra chodźcie, bo jak tak dalej pójdzie to w ogóle nie polecimy. - oznajmiła Jenny biorąc swoje walizki
Każdy wziął co jego i udali się na odprawę, a potem do samolotu. Tuż przed wejściem do swojego przedziału dziewczyna namiętnie pocałowała Mario na "pożegnanie". Po czym wszedła do swojego przedziału i zajęła swoje miejsce w samolocie. Siedziała przy samym oknie i mogła się tylko cieszyć, że nie mam lęku wysokości. Koło niej siedzi jakaś starsza pani i jakoś zraża ją do życia. Kilka minut po starcie już nie mogła wytrzymać i poszła do toalety, miała szczęście, że ta była wolna. Po całym "zabiegu" jaki odbyła chciałam obmyć ręce, więc zrobiła krok ku umywalce. Nacisknęła przycisk by "odkręcić" wodę, ale się nie udało. Zdecydowała się poprosić kogoś o pomoc. Otworzyła drzwi od toalety i spostrzegła na chłopaka, który czekał aż wyjdzie.
- Ej Ty. - lekko szturchnęła nieznajomego, który był oparty o ścianę - Możesz mi pomóc?
Ciemnowłosy mężczyzna szyderczo się uśmiechnął.
- Z umywalką.
Chłopak wszedł do środka toalety i stanął koło niej, pech chciał, że jakiś mężczyzna uderzył w drzwi, a te się zatrzasnęły i nawet po próbach chłopaka nie udało się ich od środka otworzyć.
- To chyba jesteśmy tu uwiezieni... - zaczął nieco rozbawiony
- Nie wyobrażaj sobie. - zrobiła zły grymas na twarzy
- Ochłoń, jestem Facundo*, ale mów mi Facu. - podał dłoń prowokująco się uśmiechając
- Natalia. - uścisnęła jego dłoń również odpowiadając uśmiechem - No tak, nie ma to jak poznać się w samolotowej toalecie. - po jej słowach oboje się zaśmialiś - Ale czekaj, zaraz nas uratują. - zapewniła i wysłała sms'a do Jenny mając nadzieję, że dojdzie:
"Ratuj! Jestem w toalecie z jakimś chłopakiem! Chodź tu i ją otwórz, bo się zatrzasnęła!"
- Już chcesz mi uciec? - zaśmiał się - Polka, prawda?
- Aaa, okey. Polka, Polka, a skąd wiesz?
- Bo tylko Polki są tak ładne. - posłał w kierunku nastolatki zabójcze spojrzenie
- Ale Ty nie jesteś Polakiem, bo Facundo to nie jest Polskie imię.
- Jestem Argentyńczykiem, ale gram i mieszkam w Polsce. Jednak pierwszy raz widzę taki cud natury. - zapewnił swoim ciepłym głosem
Kiedy chciała już rzucić mu ripostę uratowała go Jenny, która otworzyła od zewnętrznej strony toaletę.
- Wreszcie. - powiedziała uradowana
Wyszła z WC, a Jenny tylko z zachwytem popatrzyła na obcokrajowca, a on zamknął drzwi od łazienki i zaczął robić potrzeby fizjologiczne. Polka szybko odeszła z tamtego miejsca, ale gdy miała już siadać zatrzymała ją koleżanka chwytając za rękę.
- Ej, mogłaś powiedzieć, że z takim ciachem Cię zamknęli to bym Ci nie otwierała. - zaśmiała się mówiąc
- Jen, ja mam Mario. - odrzekła szybko
- Wiesz co, ale taki mały romansik i to jeszcze z... kim, że on jest z pochodzenia? - zapytała z ciekawością w głosie i uważnie wyczekuje odpowiedzi
- Argentyńczykiem... - już z brakiem sił do przyjaciółki odpowiedziała
- Na mały romans z Argentyńczykiem to mogłabyś sobie pozwolić, bo Mario wcale nie pozostaje taki wierny. - Niemka skłamała z wiernością Goetze, której niby nie zachowuje w samolocie
- Daj już spokój. - pokręciła głową
- Nie to nie, ja Ci tylko dobrze radzę.
17-letnia Draxler poszła do siebie po wypowiedzeniu ostatnich słów. Rzeźniczak usiadła na swoim miejscu i zauważyła, że obok niej nie ma rzeczy starszej kobiety ani jej. Trochę się zaniepokoiła, bo na siedzeniu, na którym wcześniej siedziała staruszka leżały jakieś słuchawki. Po chwili zauważyła zbliżającego się w jej stronę Argentyńczyka, a potem siadającego na miejscu starszej kobiety.
- Co tu robisz? - zapytała zdziwiona
- Ja? Ja tu siedzę, nie widać? - odpowiedział szczerząc się w kierunku szatynki - A już wiem, tamtą babcie zabrali do jakiegoś tam przedziału innego, a mnie przysłali tutaj.
Ciężko westchnęłm słysząc słowa chłopaka, ale zdecydowała, że nie będzie mu robić wyrzutów. I jednak lepiej żeby on siedział obok niej, bo będzie miała się na kogo popatrzeć przez czas lotu. Oparła głowę o oparcie i przymknęła na chwilę powieki.
- Włochy? - zapytała kierując swój wzrok na cudzoziemca
- Ancona. - chłopak szybko odrzekł spoglądając kątem oka na mnie
- Żartujesz? Ja też. - zaskoczona jego odpowiedzią energetycznie przekręciła się w jego stronę
- Nie, lecę na urlop, w końcu kiedyś trzeba odpoczywać. - swoją prawą ręką zaczesał swoje gęste, ciemne włosy do tyłu - Tylko z koleżanką?
- Nie, jeszcze z kolegą i... - już chciała powiedzieć z chłopakiem, ale przypomniała sobie słowa Jenny "[...] Mario wcale nie pozostaje taki wierny" i zmieniła zdanie - I z jeszcze jednym kolegą, a Ty?
- Ja sam, samotny jak rybak, który poszukuje w oceanie swojej złotej rybki. - kiedy mówił "[...] swojej złotej rybki" swój wzrok skierował na nią i się arogancko uśmiechnął
- To może się przypadkiem, w jakimś klubie we Włoszech spotkamy. - zaśmiała się odgarniając swoje włosy, które zasłaniały jej twarz
- Może, może, wszystko jest możliwe. - zapewnił i się niewinnie uśmiechnął
[...] Po kilku godzinach lotu i dotarciu do Ancony, a tam do domu Mario była zmęczona jak nigdy. Jednak w jej głowie wciąż był Marco i to co się z nim teraz dzieje, ale również Facu i jego nieziemsko boski uśmiech. Postanowiła nic nie jeść, a tylko wziąć szybki, gorący prysznic i położyć się spać w ciepłym łóżku, a jak się potem okazało w dużej sypialni, ciepłym łóżku i obok kochanego Mario. W środku nocy obudził ją dźwięk sms'a, którego dostał Mario, ale, że on się nie obudził postanowiła sprawdzić kto ją obudził o 3:37 w nocy. Ostrożnie się podniosła i chwyciła smartfona chłopaka, odblokowała komórkę i nacisnęła "Wyświetl".
"Tygrysie, przepraszam, że budzę, ale brakuje mi Ciebie. Dzisiejsze popołudnie było nie do zapomnienia, chętnie to z Tobą jak najszybciej powtórzę. Mrrau :**"
Nadawcą wiadomości była Lara, ta sama, która jeszcze dziś rano była u niej w domu i ryczała, bo jej brat miał wypadek. Przypomniała sobie wyznanie Mario, które jej dziś napisał "Pamiętaj, że Cię kocham :*".
- Ja Ci dam kocham Cię! - ze wściekłością cicho powiedziała
Odłożyła jego telefon, odwróciła się do niego plecami, ściągnęła z niego kołdrę i poszła spać, a w jej głowie już knuł się się plan zemsty.


--------------------------------

Ja szczerze mówiąc nie jestem za bardzo zadowolona i niewiem czy jest sens pisania :(
Choć trochę liczę, że się nie zawiedliście :>
Jednak liczę, że się wam spodoba i nie będziecie zawiedzeni :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Następny rozdział = 5 komentarzy ;)

niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział VII

- Weź się ogarnij! - krzyknęła na Kubę śmiejąc się kiedy zaczął udawać dziecko przy ubieraniu choinki
- No co? Ja tak zawsze robię.
Powiedział niewinnie, po czym zaczął się głośno śmiać. Chociaż oboje już nie są tacy młodzi to jej samej wydawało się w tym momencie, że mają po 7lat. Lecz ona napewno miała większe powody do radości niż ten "głupek", bo były to jej pierwsze święta Bożego Narodzenia w rodzinnym gronie od wielu, wielu lat i nieważne, że Kuba nie jest biologicznym bratem, ani że Rafał z Edyta nie są biologicznymi rodzicami. W tym momencie ważna jest chwila i to co ma, to co jej dali przez ten czas.
- Kuba please, opanuj się chociaż na chwilę, bo zaraz wszystkie bombki potłuczesz.
- Tak, tak od razu najgorsze. - zaczął wymachiwać rękami we wszystkie strony nie zwracając na nic uwagi
W pewnym momencie uderzył w jedno z pudełek, które po ciosie od chłopaka spadło na podłogę, a po domu rozszedł się dźwięk stłuczonego szkła. Kiedy zobaczyła co narobił stanęła z jedną lekko ugiętą nogą, dłonie położyła na swoich biodrach i popatrzyła na chłopaka z irytacją.
- Mówiłam kretynie, że zaraz coś zbijesz. - mówiła z lekką satysfakcją - Mówiłam i tylko usłyszałam, czekaj jak to było? A już pamiętam "Tak, tak od razu najgorsze.".
- Daj mi już spokój. - machnął bezradnie rękami
Do salonu z kuchni przybiegła Edyta i popatrzyła na to co zrobił 20-latek. Na widok leżącego pudełka z pobitymi bombkami na podłodze zakryła twarz z niedowierzaniem.
- Co wyście narobili? - zapytała z niezadowoleniem - Zresztą mniejsza z tym, jedźcie do centrum na targowisko, może coś znajdziecie jeszcze. Ja to posprzątam i ani słowa ojcu. Zrozumiano?
- Tak jest. - odpowiedzieli razem jak w wojsku, po czym zaczęli się śmiać
- Już was nie widzę. - 42-latka wskazała ręką na drzwi
Pośpiesznie poszli do przedpokoju się ubierać by jak najszybciej dotrzeć do miasta, bo w końcu nie ma to jak kupowanie bombek na choinkę w Wigilię. "Brawo My!", a raczej "Brawo Kuba!" pomyślała sobie lekko ruszając głową na boki. Po chwili już ubrani wyszli z domu i tak by Rafał ich nie zauważył udali się do auta Kuby. Jednak Kuba jak to Kuba chodzić jak człowiek nie potrafi i tuż przed samochodem musiał się poślizgnąć i potłuc swoje cztery litery. W danym momencie nie wiedziała czy śmiać się z niego czy obawiać się Rafała. Jednak wybrała opcję numer jeden i zaczęła śmiać się Kuby, który siedział na lodzie i masował sobie bolący tyłek. Z garażu, a dokładnie z kotłowni tyle, że przez garaż na dwór wyszedł Rafał.
- Co wy robicie? Choinka ubrana?
- Yyy, noo... - zaczęła coś mamrotać pod nosem
W stronę 43-latka odwrócił się wstając z ziemi Kuba.
- Mamie przypraw zabrakło i kazała nam na targowisko jechać.
- Właśnie. - uśmiechnęła się sztucznie
- Aha. - kiwnął lekko głową
Kiedy już wsiadali usłyszeli od Rafała jeszcze jedno.
- Kuba pamiętaj o poduszkach do spodni.
Po tych słowach 43-latek udał się z powrotem do kotłowni, a dziewczyna cicho zaczęła się śmiać i zasłaniać twarz dłonią by 20-latek nie zobaczył jej rozbawienia.
- Do samochodu już. - lekko podrażniony chłopak zabrał głos
- Już, już.
Przytaknęła i zasiadła na miejscu pasażera zapinając pas bezpieczeństwa. Powoli ruszyli spod domu i udali się w kierunku centrum tego jakże pięknego, choć przez wielu nazywanego robotniczego miasta. W czasie drogi włączyła radio, a z niego zaczęła rozbrzmiewać znana pewnie na całym świecie piosenka Wham! - Last Christmas (https://www.youtube.com/watch?v=E8gmARGvPlI). I gdy tylko zaczęła ją sobie nucić, kochany braciszek włączył jedną ze swoich głupiutkich płyt i nieważne, że przy jego remix'ach bawi się na imprezach ze znajomymi.
- Co ty robisz człowieku? Weź to wyłącz. Mamy Święta, daj się ponieść temu Bożo Narodzeniowemu klimatowi, a nie tylko to Twoje bum, bum, bum Ci w głowie. - mówiąc to wyłączyła płytę i szybko włączyła radio.
- Czasami nie mam do Ciebie już sił. - powiedział ciężko i wzruszył bezradnie i lekko widocznie ramionami
- Też Cię lubię. - zaśmiała się wracając do nucenia tego bestselera muzycznego.
Po kilku jeszcze wolnej jazdy minutach zaparkowali auto, było dużo miejsca, ale mamy Wigilię i wszyscy normalni ludzie, oprócz tych co muszą pracować spędzają ostatni czas przed wieczerzą w domach, a nie szukają na szybcika bombek na choinkę. Szybszym krokiem udali się w stronę straganów, gdzie uważnie wypatrywali jakichś ładnych bombek. Kiedy mijali stragan z wypiekami, Kuba zatrzymał się i udał, że boli go brzuch.
- Auć! - skrzywił się na twarzy i złapał za brzuch w okolicach żołądka - Mój brzuch, jak boli! - wymowa przychodziła mu z trudem
- Co się panu stało?! - zapytała przerażona starsza ekspedientka
- Na pewno to tylko chwilowe. - próbowała opanować sytuację
Kuba z "bólu" aż kucnął przy straganie i złapał się za belkę podtrzymującą.
- Mój brzuch. - udawał schorowanego - Boli, ratunku.
W pewnym momencie Natalia nawet uwierzyła w jego "chorobę", kucnęła przy nim i próbowała mu w jakiś sposób pomóc.
- Poproś o Heilige Kuchen (Święte Ciasto). - już normalnie wymamrotał na ucho dziewczyny
Słysząc go zdrowego pokręciła niewidocznie głową, ale postanowiła pójść na jego układ.
- Może jest głodny, nie wiem, może Heilige Kuchen mu pomoże. - mówiła lekko spanikowana
- O tak, tak. To ciasto ma magiczne możliwości. - spanikowana starsza pani podała całe ciasto - Daj mu trochę. - patrzyła na niego z uwagą
- Już, już. - mówiła już spokojniej
Jak trzeba to trzeba, urwała kawałek ciasta i dała by zjadł.
- I jak pomogło Ci chłopcze? - zapytała staruszka
Kuba tylko mocniej kaszlnął i powoli się podniósł.
- Tak. - powiedział udając jeszcze osłabionego
- Może pani się zgodzi bym wzięła resztę ciasta dla niego? - zapytała z przejęciem
- Już proszę, oczywiście. - starsza Niemka zapakowała resztę ciasta - Płacić nie trzeba.
- Dziękujemy, dziękujemy. - powiedziała delikatnie się uśmiechając
Zabrała od niej ciasto, po czym szybszym krokiem zabrali się od niej ze straganu.
- Co to było? - zapytała zszokowana
- Co? Fajnie dostać za darmo pyszne ciasto. - wzruszył ramionami i się uśmiechnął
- Ona tam prawie zawału dostała. - mówiła będąc zaniepokojona tym jak szybko głupota Kuby się rozprzestrzenia w jego mózgu - Wogóle Heilige Kuchen? Co to?
- To nie żadne Heilige Kuchen, tylko zwykłe Stollen. Stare babcie tylko mówią na to Heillige Kuchen.
Podeszli wreszcie do straganu gdzie zostały jakieś "resztki bombek". Oddała ciasto Kubie i sama zaczęła oglądać bombki w poszukiwaniu jakichś ładnych, pasujących do wystroju choinki. Nagle ktoś zasłonił jej oczy i widziała ciemności. Na jej buzi pojawił się malutki uśmieszek.
- Ale fajnie. - powiedziała cicho
Zabrała swoimi dłońmi dłonie jak się okazało chłopaka i odwróciła do tyłu.
- Wiedziałam, że to Ty. - zaśmiała się patrząc mu w oczy
- Oj, oczywiście. - dał nastolatce delikatnego buziaka - Weź tamte. - wskazał gestem ręki - Będą pasować do choinki. - uśmiechnął się i podał do ręki dziewczyny całe opakowanie
- A widziałeś ile kosztują? - popatrzyła na chłopaka
- Dla Ciebie są gratis. - zaśmiał się cicho
- Ej, ja też tu jestem. - głos zabrał Kuba, który był nieobecny przez jakiś czas rozmowy
- Tak, dla was. - poprawił się szatyn - I serio dla was gratis. Dziś mam taki dzień dobroci dla zwierząt. - zaczął się śmiać
- Zwierząt? - uniosła brew ku górze - Kuba idziemy. - odłożyła bombki na stragan
- Dobra, już. Chodźcie. - zatrzymał ich swoim błagalnym głosikiem - Już nie będę tak mówił.
- Znaczy się na mnie. - poprawiła go i odebrała swoje bombki
- Natalia, czas nas goni. - zaczął się niecierpliwić Kuba
Westchnęła ciężko.
- Do wieczora. - pocałowała szatyna w policzek i ze smutkiem musiała od niego odejść
Prawie już biegiem udali się do auta, po czym szybko skierowali się w kierunku domu. Po ok. 5-10minutach jazdy byli już z powrotem pod domem. Wyszła z samochodu, a chłopak wprowadził pojazd do garażu. Rozebrała się z kurtki, szalika i kozaków. Weszła do salonu sprawdzając przy tym czy jest Rafał.
- Nie ma go. - usłyszała głos z kuchni
Spokojnie weszła do salonu i zaczęła kończyć strojenie choinki. Po około kolejnych 10minutach jej wolnego ubierania drzewka, wszystko było gotowe. Dziwiło ją, że w domu nie było jeszcze Kuby, który powinien już wrócić z garażu. Jednak wrócił jeszcze później.
- Wow, ta choinka jest piękna. - odezwał się kiedy ją ujrzał
- Bo Ty jej nie ubierałeś. - zaśmiała się i pokazała mu przy okazji język
Do domu zaraz po nim wszedł Rafał i również nie krył podziwu. Dziewczyna nie zamierzając słuchać jego opinii, choć raczej byłaby pozytywna zabrała się za sprzątanie kartonów, papierków i innych przeróżnych rzeczy.
- Rafał skończyłeś już? - zapytała wychodząca z kuchni Edyta
- Tak, ale efekt będzie widać dopiero wieczorem. - uśmiechnął się do żony
- A właśnie, mnie od godz. 22:00 do 01:30 nie będzie w domu. - powiedziała wyrzucając śmieci do worka, a następnie go zawiązując
- A gdzie się wybierasz? - zapytał 43-letni mężczyzna
Z racji, że dziś Święta i ogólnie taki czas przebaczania, postanowiła, że nie będzie już tak oschła dla Rafała.
- Idę ze znajomymi pod kościół śpiewać kolędy, a potem na pasterkę. - zapewniła delikatnie się uśmiechając
- Ze znajomymi, czyli z Mar... - Kubie nie dane było to dokończyć gdyż oberwał po głowie
- Z Mario? - zapytała zaciekawiona Edyta
- Dajcie mu już spokój. On jest okey. - zapewniła odstawiając worek ze śmieciami na schody kierujące do kotłowni
- My o tym wiemy, w końcu nie z byle kim się pracuje. - dodał po chwili Rafał
Kiedy usłyszała słowa Rafała zrobiła zdziwioną minę.
- Znaczy się, ja pracuję z jego ojcem. - dodał szybko mężczyzna
- Aaa. - pokiwała powoli głową. - Czyli nie macie nic przeciwko?
- Jasne, że nie. - uśmiechnęła się Edyta - A Ty Kuba? Całe święta przesiedzisz w domu?
- Nie, no jasne, że nie. - ironicznie się uśmiechnął - Ja idę do Luizy. - odrzekł
- OMG. - nastolatka wymamrotała pod nosem, a po chwili spotkała się ze złoworogim spojrzeniem brata - Ja nic nie mówię, ale chyba komuś udzielił się dar wybaczania. - popatrzyła na niego
- Widzę do czego to prowadzi, już spokój. - głos w tej sprawie zabrał pan rodziny, Rafał - Natalia, Ty masz swojego Mario. Kuba, Ty masz swoją Luizę i nie ma być kłótni. Jasne?! Żadne ma nie wtrącać się do życia drugiego. - powiedział stanowczo
- Okey, Edyta pomóc Ci w czymś. - podeszła do blondynki - A właśnie Kuba, gdzie jest Stollen?
- Stollen? - popatrzył na siostrę - Zapytaj się taty. - wzruszył ramionami - Ja idę się przygotować na wieczór - Polak wbiegł po schodach na górę.
- Dopiero... - spojrzałam na zegarek - Już tak późno? - zrobiła wielkie oczy - Przepraszam Edyta, ale ja muszę lecieć, jak coś to dzwoń. - lekko poklepała ją po prawym ramieniu - Kuba, duża łazienka jest moja i wara od niej!
Szybko wbiegła na górę po schodach by czym prędzej wejść do łazienki. Kiedy Kuba już chciał wchodzić zadzwonił do niego telefon.
- Oj, jak przykro. Zostaje Ci prysznic. - zaśmiała się i pierwsza weszła do łazienki.
Zamknęła się od środka, zaczęła napuszczać wody do wanny. Wyszła jeszcze na chwilę zabierając przy tym klucz i zamykając łazienkę z zewnętrznej strony. Szybszym krokiem poszła do pokoju zabierając swoje najpotrzebniejsze rzeczy do pielegnacji ciała ze swojej kosmetyczki, której nigdy nie zostawia w łazience. Po chwili była już z powrotem w zamkniętej od środka łazience. Wyłączyła wodę, kiedy było już jej nawet w nadmiarze. Do wody dodała jeszcze olejek do kąpieli z samego Rio de Janeiro, który dostałam przedwcześnie jako prezent Gwiazdkowy od Mario, a dodatkowo użyła go po raz pierwszy i już po chwili była zanurzona w wodzie. Po ok. 25-30minutach relax'u i odpoczynku w ciepluteńkiej wodzie zabrała się za pielęgnację własnego ciała. Po zabiegach pielęgnacyjnych umyła jeszcze na spokojnie głowę i tak minęła ok. godzina czasu. Po wyjściu z wanny owinęła swoje ciało ręcznikiem, a mokre włosy zawinęła w tzw. turban. Spuściła wodę i obmyła wannę napuszczając ponownie wody, ale tym razem już nie zamykając odpływu. Zabrała swoje rzeczy, na stópki założyłam swoje kapcie i wyszła z łazienki. Weszła do swojego pokoju i zamknęła drzwi, rzeczy odłożyła do kosmetyczki. Usiadła na łóżku i przy okazji odczytała sms'y, które do niej przyszły w czasie kiedy się kąpała. Szczególnie jeden przykuł uwagę Polki:
"Nie będę się rozpisywał tylko po prostu napiszę: Wesołych Świąt i pijanego sylwestra (tego akurat dopilnuję). Mam nadzieję, że dziś zobaczymy się w wyśmienitych humorach. Nie będę Ci odstawiał scen zazdrości i pouczał. Twój E. :*"
Czytając wiadomość od Erika jedynie szeroko się uśmiechnęła i odpisała:
"Jesteś oryginalny i szczery, a to jak dla mnie najważniejsze, ale każde życzenia są ważne. Twoich na pewno nigdy nie zapomnę, a nawet otrzymasz ode mnie nagrodę. Nie chcąc być stereotypowa napiszę jak Ty: Zarąbistych świąt Bożo Narodzeniowych i powrotu na czterech do domu w Nowym Roku! :) Twoja kochana N. ;*"
Odłożyła telefon na biurko i zaczęła szukać odpowiednich ciuchów na dzisiejszy dzień, przeszukała całą szafkę, aż wyciągnęła jedną z sukienek, do tego beżowe rajstopki i z najniższej półki wyciągnęła swoje najnowsze cudeńka, kremowe szpilki z ćwiekami na obcasie i tylniej części buta. Przed ubraniem na nogi nałożyła balsam o zapachu truskawek, potem jeszcze wysuszyła włosy, lekko je zakręciła i założyła na lewe ramię. Będąc już od górnie gotowa ubrała ciuch, dobrany tak by się nie przebierać przed wyjściem. Użyła jeszcze perfum i ogarnęła z lekka pokój. Po chwili powoli zeszła schodami na dół gdzie już wszyscy czekali przy stole. "No tak, ponad półtorej godziny mojego przygotowywania, a wszyscy czekają tylko na mnie" pomyślała będąc już na dole. Z lekkim uśmieszkiem podeszła do pięknie nakrytego stołu, gdzie nie tylko czekali Rafał, Edyta i Kuba, ale również ich rodzina również mieszkająca w Niemczech, tylko, że w Köln. Najpierw Rafał wygłosił małą "przemowę", następnie Kuba przeczytał fragment Pisma Świętego, a potem każdy podzielił się opłatkiem i złożył każdemu życzenia świąteczne. Przez ok. 25-30minut każdy rozkoszował się daniami sporządzonymi przez Edytę. Kiedy już każdy był najedzony nadszedł czas na gwiazdkowe prezenty. Każdy dostał swój i rozpakował, jednak najbardziej zachwycone były dzieci Sławka i Ewy Peszków, Wiktoria i Antek. Ja otrzymałam naszyjnik i album na zdjęcie, który na 110% mi się przyda. Siostra Edyty z mężem i dziećmi ma zostać u nas do 28 grudnia, a więc na pewno w domu będzie radośnie. Widząc naszyjnik Natalia wpadła na pomysł, który musi wypalić i na pewno się spodoba tej osobie. Po prezentach było wspólne kolędowanie, a przy okazji usypianie dzieci by się trochę wyspały, a potem wstały i razem ze wszystkimi poszły na pasterkę. Ok. godziny 21:40 w domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi, ale na szczęście nie obudził dzieciaków.
- To chyba Mario po mnie, idę po torebkę, a wy mu otwórzcie.
Oznajmiła i ostrożnie po schodach wbiegła na górę i weszła do pokoju, zabrała torebkę, do której włożyła telefon i naszyjnik, a potem zeszła po schodach na dół gdzie już czekał na nią Mario z szerokim uśmiechem na twarzy, jeszcze założyła ciepłą kurtkę. [...]
- I jak było jak po Ciebie przyszedł? - zaczęła Jenny
- Wszystko przez to, że byli wszyscy. Nawet się nie pocałowaliśmy... w policzek. - zaczęła robić małe wyrzuty - Po prostu popatrzyliśmy sobie w oczy, uśmiechnęliśmy się do siebie, a starsi zrobili nam wspólne zdjęcie.
- To faj... - mówiła podekscytowana, ale zarazem znudzona przebieg spotkania Alexandra
- Alex to jeszcze nie koniec. - przerwała jej - Rafał zaczął mu gadać jak to ma się o mnie troszczyć i o której ma mnie do domu odstawić. - mówiła wkurzona - To było okropne, przecież już nie jesteśmy małymi dziećmi, please, ale dziś Wigilia, więc postanowiłam mu to wybaczyć i ogólnie różne występki przebaczyłam dzisiaj każdemu.
Kiedy mówiła zobaczyła Erika, który przyszedł pod choinkę, która stała przed kościołem gdzie mają śpiewać kolędy i zbierać darki dla dzieci z miejscowego szpitala.
- Zaraz wracam. - oznajmiła wyciągając z torebki jedną połówkę naszyjnika
Podbiegła do chłopaków, złapała Erika za przedramię i przeprosiła ich, że musi go porwać. Podeszli do jednego z drzew stojących przed kościołem, a choinką.
- Obiecałam nagrodę, a dokładnie to prezent, a więc zwrotów nie otrzymuję. - wzięła jego dłoń i położyła na niej połówkę serca z napisem "Best" i większą częścią serduszka - Ty masz napis "Best" i serduszko z kawałkiem strzały, a ja mam koniec strzały i napis "Friends".
Po jego minie zauważyła, że nie wie co powiedzieć. Pokręciła z uśmieszkiem na twarzy głową i dałam mu buziaka w policzek tak by nikt nie zobaczył.
- Masz go nosić. - powiedziała z uśmiechem odchodząc od chłopaka i kierując się do przyjaciółek
Kiedy już wróciła do dziewczyn zaczęli się ustawiać pod choinką, chłopaki przygotowali muzykę do kolęd. Stanęła obok Jenny i Leo, a za nią stał uśmiechnięty od ucha do ucha Mario, który objął ją wokoło talii. Zaczęli kolędować i tak przez godzinę i 45 minut, musi przyznać, że bez żadnych prób wyszło nieźle. Niektórzy fałszowali, ale liczy się gest, a nie to czy ktoś umie śpiewać czy nie. Przy śpiewaniu kolęd zebrali od małych datków jak misie czy samochodziki do pieniędzy w różnej walucie. Kiedy już skończyli, wszystko zebrali i zanieśli do kościelnej zachrystii, a stamtąd już jutro chłopaki przewiozą rzeczy do szpitala. Na zegarku widniała godz. 23:57, a więc udali się do kościoła na tradycyjną Pasterkę, ale niestety nie było już miejsc siedzących i całą Mszę musieli przestać. Jednak mieli to szczęście, że odprawiał proboszcz. Po Mszy każdy rozszedł się w swoją stronę, jednak Mario postanowił odprowadzić ukochaną chociaż wracała z Rafałem, Edytą, Kubą... Luizą, Sławkiem, Ewą, Wikusią i Antosiem. No, ale jego towarzystwa nigdy za wiele. W Niemczech na Pasterkę chodzi się całymi rodzinami i tak samo było u nich. Dzieciaki rzucały w nich śnieżkami, a my - młodzi - zaczęliśmy robić to samo i małymi kulkami ze śniegu lekko oddawaliśmy im "ciosy" tak by nikomu nic się nie stało. W pewnym momencie mały Antek rzucił Mario kulką w cztery litery. Niemiec czując chłód na swojej tylno-dolnej części ciała popatrzył na czterolatka i zaczął go gonić z uśmiechem na twarzy, a maluch ze śmiechem i małym przerażeniem zaczął przed nim uciekać, jednak i tak Mario go złapał i wziął na ręce.
- I co mam Ci teraz zrobić? - powiedział rozbawiony 19-latek
- Nat ratiuj, ratiuj. - Antek zaczął "wołać" pomoc
- Ratuj, ratuj. - zaśmiała się, a chłopiec zaczął wyciągać do niej rączki - Malo (Mario) Ci nic nie zrobi jak mu dasz buziaka.
Mały chłopiec w pierwszym momencie odchylił główkę do tyłu i zrobił grymas na twarzy jakby chciał powiedzieć "Nigdy w życiu" co wszystkich rozbawiło. Jednak po chwili swoje malutkie rączki położył na policzkach chłopaka przytrzymując jego twarz i złożył całusa na jego ustach.
- A teraz nie jec, Antka, nie jec Antka. - czterolatek mówił patrząc w oczy młodemu Niemcowi
- Malo Cię nie zje. - Mario uśmiechnął się do chłopca i wziął na barana
Kiedy mały Peszko świetnie się bawił włosami Mario jego starsza siostra już spała u taty na rękach. Wchodząc na ulicę gdzie znajduje się dom Rzeźniczków, nastolatka zobaczyła pięknie przyozdobione domy i posiadłości sąsiadów, ale również i ich dom był pięknie ubrany. I jeśli się nie myli to zasługa Rafała i małej pomocy Kuby, ale świetnie im to wyszło. Kiedy już byli przed domem mały Antek nie umiał rozstać się z włosami Mario, ale po kilku prośbach poszedł wraz z rodzicami i resztą do domu. Polka i Mario zostali przed domem, a dokładnie przed bramą.
- I co teraz Ty sobie idziesz do siebie, a ja do siebie? - zapytała chłopaka splątając ich dłonie
- Na to wychodzi. - zmarszczył nos
Z domu wyszedł Kuba z Luizą, którzy udali się do auta 20-letniego Rzeźniczaka by ten mógł odwieźć dziewczynę do domu.
- Hej. - powiedziała w stronę Luizy, a ta odwzajemniła ciepłym uśmiechem, Mario machnął do nich ręką na znak "Cześć"
- Czy mi się wydaje czy się polubiłyście? - Mario zapytał z uniesioną brwią ku górze
- Nie, po prostu mam dzień dobroci dla zwierząt. - zaśmiała się - A tak serio to dziś Wigilia i nie chciałam się z nią, ani nikim innym kłócić. - patrzy chłopakowi w oczy
- No tak, bo ty masz takie dobre serduszko. - uśmiechnął się
- Oj weź. - stuknęłam go w bark
Wraz z Mario przesunęli się na bok, bo z posiadłości wyjeżdżał Kuba i Luiza autem.
- Chyba będę o Ciebie zazdrosna, wiesz? - popatrzyła na ukochanego
- Tak? A kogo? - zapytał zdziwiony
- O tego młodzieńca w oknie. - palcem wskazała na okno od domu, w które zaczął pukać Antek w piżamce
- Powinnaś, takiej partii to mało kto może się oprzeć. - zaśmiał się i pomachał do chłopczyka
Mario sprawdził po chwili godzinę na zegarku i widniała tam 01:23.
- Będę się już... zbierał. - westchnął - Ale jutro się widzimy, nie?
- Zostań jeszcze. - zaczęła nalegać - No jasne, a tak w ogóle to napisz mi sms'em, o której mam być w kościele po odbiór paczek. - przytuliła się do chłopaka - O jak ciepło.
- Zimno Ci, jeszcze się rozchorujesz. Idź się dzieciakiem zajmuj. - zaśmiał się przytulając ją do siebie - Napiszę, napiszę, a teraz spać mi idź, bo nie wstaniesz.
- Wstałam po ostatniej zabawie i poszłam na Mszę, a tylko zaledwie dwie godziny spałam to wstanę i teraz. - cmoknęła go w policzek rozbawiona
- Oj Ty mój bohaterze. - popatrzył jej w oczy, a po chwili ziewnął
- I komu tu się chce spać. - "wygarnęła" mu - No, ale dobrze. Malo musi się wyspać. - zaśmiała się
- Tak Malo musi się wyspać. - uśmiechnął się szybko mrugając rzęsami - Do jutra, a dokładnie to do dziś.
- Do dziś, kocham. - pocałowała go czule w usta, a ten odwzajemnił pocałunek
- Ja Ciebie też kocham.
Z trudem puszczała jego rękę, a on jej. Götze pomachał jeszcze do siedzącego i lekko śpiącego w oknie Antosia i odszedł. Chłopczyk widząc machającego Niemca przetarł oczka i z niewinnym uśmieszkiem do niego pomachał. Natalia i Mario to widząc zaśmiali się, po czym ona wróciła do domu, a Malo poszedł w stronę swojego domu. Będąc w przedpokoju zdjęła kurtkę i szpilki, a do niej przybiegł Antek.
- Idę spać, idziesz ze mną? - chłopiec złapał dziewczynę za rękę, a ona go do siebie przytuliła
Czterolatek pokiwał głową kiedy wchodzili do salonu, wzięła go na ręce i powoli zaczęła wchodzić po schodach, będąc na 4-6 schodku zatrzymała się.
- Pomachaj rodzicom, cioci i wujkowi. - powiedziała do widocznie śpiącego chłopczyka
Maluch pomachał do rodziny i położył główkę na ramieniu 17-latki, a potem przymknął swoje oczka.
- Antek jak coś śpi u mnie. - powiedziała cicho nie chcąc go obudzić
Ewa kiwnęła tylko głową i się uśmiechnęła. Po chwili weszła z malcem do siebie do pokoju. Położyła go na łóżku i przykryła kołderką. Sama się przebrała i ostrożnie wsunęła pod kołderkę by nie obudzić chłopca. Delikatnie się do niego przytuliła i po chwili zasnęła.


------------------------------------------------

Ten rozdział to taki  spóźniony prezent ode mnie dla was na gwiazdkę :)
Przepraszam, że tak późno, ale problemy zdrowotne (złamana wiodąca ręka) i szybciej niestety się nie dało w moich obecnych okolicznościach :P
Mam nadzieję, że rozczarowań nie będzie, ale jeśli będę to je zgłaszajcie (komentarz, fb, ask itp.) ;)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Następny rozdział = 5 komentarzy